środa, 19 marca 2014

Żeby kiszka była kiszką + DODATEK

W świecie, którym wszystko wiemy, a nie wiemy, że wszystko jest na odwrót często umykają nam rzeczy prawdziwe. "Czarne jest białe" , czy "Polscy piloci potrafią latać na drzwiach od stodoły" zostały odkryte natomiast temat kiszki nie.

My Polacy, wiemy, że w tradycyjnej polskiej rodzinie, chłop przychodzi z roboty, wpada w kapcie, żona odgrzewa mu kiszkę na skwarkach, do tego fura ziemniaków, gazeta wyborcza już przygotowana, pilot w ręke i zadowolenia nie ma końca. Ale jaką kiszkę kupić ?


Z kiszkami jest różnorodnie. Są czarne, pieprzne, bordowe, a ostatnio spotkałem się z białą kiszką. Hmm, kiszka bez krwi.., czy jest jeszcze kiszką czy już pasztetem czy innym wyrobem. Dziś wspólnie z tatą postanowiłem spożyć ten specyfik. Pierwsza próba na surowo wypadła obiecująco, smak lekko ostry, ładnie komponujący się z resztą składników. Mieliśmy ochote na ciepłe danie, stąd zapadła decyzja o podgrzaniu naszych kiszek. Wrzuciłem kiszki do garnka z wodą (przy małym oponencie taty, który preferuje (albo i tylko zna) kiszkę z patelni), zagrzałem i ....

Żeby kiszka była kiszką ....

Tak otrzymałem prawdziwą kiche, kiszke. Nie powinno się gotować kiszki bo się rozleci i wyjdzie z tego ... kiszka. Z wielkim poczuciem zadowolenia przystąpiłem do spożycia prawdziwej kiszki, która jednak nie smakowała jak kiszka, ale była kiszką.

DODATEK:
Po ugotowaniu kiszki w wodzie w garnku z wodą tworzy się dziwna zawiesina, pewne elementy kiszki przedostają się na wolność (do wody) i wychodzi zupa. Nie próbowałem, ale można śmiało eksperymentować na tym polu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz