czwartek, 29 maja 2014

Czy da się przeżyć za 100 zł miesięcznie ? | PORADNIK

świnka już czeka na oszczędności;)
Czasem nachodzą mnie różne rozważania, ostatnio przypomniałem sobie reportaż o studencie, który postanowił przeżyć za 30 zł cały miesiąc. Udał mu się ten wyczyn, nawet pani dietetyczka stwierdziła, że chłopakowi nie brakuje żadnych witamin a waga, która spadła wpłynie mu tylko na zdrowie. Podawali co on ta spożywał i całkiem sobie dobrze podjadał, no ale wiadomo student potrafi, a zlepek słów "biedny jak student" jest jak najbardziej aktualny... A czy mi się uda?

Hardcorowe 30 zł jednak odrzuciłem, gdyż nie potrafię obyć się bez słoiczka dżemu a łyk mleka przed snem lubi zająć poczytne miejsce w moim rozkładzie dnia. Przyjmuje kompromisowo kwotę 100 złotych i w wyobraźni zaczynam kalkulować dzienne wydatki i limit miesięczny przeliczam do owej kwoty. Na dzień mam do rozwalenia 3 zł i 33 grosze, więc myśli o bananie czy o pomarańczy odchodzą w siną dal.

Z żywności spożywam codziennie ok. pół chleba biedronkowego, który kosztuje 1,70 zł. (czyli 0,85zł). Chleb smaruje masłem, coś do chleba (tu liczmy dziennie ok. 1zł), obiad - 3 ziemniaki, (jajko sadzone co drugi dzień), marchew . Rezygnuje z transportu, poruszam się na piechotę, bez szybkiego tempa, nie przystając na papieroska (nie palę bo mnie nie stać;)), a staranne kroki chronią moje obuwie przed zniszczeniem i ewentualnym zakupem nowego. Sprawa wody do picia również powinna być wliczona ... Tutaj ciężko oszacować, gdyż wodę opłaca współlokator. Myślę, że w następnym rozrachunku spróbuje się zmierzyć włączając to w wodę.

Po ok. 3 dniach ...
Rachunek za prąd przyszedł, play do zapłaty, pojutrze komunia, a wesele za 2 tygodnie nie napawają optymistycznie. Sprzydałoby się też gdzieś ruszyć bo pozycja leżąco-siedząca znudziła mi się, a wiadomo : żeby się gdziekolwiek ruszyć trzeba ruszyć kieszenią ;) Chleb z masłem nie wygląda już zbyt smacznie a marzenie o kebabie zmusza mnie do pójścia do pobliskiej Antalyi.

Bilans po ok 2tygodniach
Wychodzi że ze 100 zł miesięcznie zrobiło się już 1 tyś. przez dwa tygodnie, a jutrzejszy termin raty pożyczki zakrawa na 2 tyś w skali miesiąca. Nic takiego się ie stało, przecież tak jest co miesiąc bez żadnych postanowień czy ograniczeń,  SIE ŻYJE SIE.

sobota, 17 maja 2014

Co zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę? | POZNAWANIE SIEBIE

Ostatnio wpadło mi do głowy pytanie: Co zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę? Aby nie mieć za dużo możliwości manewru dorzuciłem do niego pewne obostrzenia mianowicie:


1. Możesz wsiąść tylko jedną rzecz,
2. Masz 24h na zastanowienie się, gdyż po tym czasie zostaniesz przetransportowany na wyspę.
3. Na wyspie będziesz miał warunki do przeżycia (woda słodka + zwierzęta w naturalnym środowisku + roślinny pokarm - aby zjeść musisz je zdobyć, upolować na własną rękę),
4. Pobyt na wyspie jest dożywotni i masz bezwzględny zakaz opuszczania wyspy.


Z powyższych punktów odpadła mi pokusa zabrania ze sobą statku, którym po przetransportowaniu na wyspę popłynąłbym z powrotem. Zaczęło się myślenie, co tu wsiąść (jedną rzecz), z którą spędzę całe swoje pozostałe życie... Wszedłem na kuzyna YouTube wpisałem pytanie. Kilka różnych pomysłów: od zabrania butelki po pistolet z jednym nabojem. Od razu odrzuciłem czyjeś pomysły ze względu, że naczynie zrobię sobie z drzewa, żłobiąc go znalezionym ostrym kamieniem, a pistolet i pomysł skończenia ze sobą nie zgadza się z moim światopoglądem.

Może ogień ... hmm, ale po co mam brać ogień skoro ogień jest już na wyspie. Jak to? przecież nie ma tam zapałek ani zapalniczki. Znajdę krzemienia lub zrobię ogień pocierając drewno od drewno, jak się uda wcześniej w trafie na burze z piorunami, które zapalą pobliski lasek skąd ściągnę swój ogień...

Ogień mam, wodę mam, a jak będę polować ... Może nóż wezmę ?  Nie, takie rzeczy też są na wyspie, długi konar, ostry kamień na czubku zamocowany za pomocą lin wykonanych z odpowiednich roślin i mam swoją dzidke na dzika.

To w sumie co mi potrzebne jak wszystko jest na wyspie? Olśnienie. Tak oczywiste, że nie zauważyłem na samym początku. Zabiorę ze sobą Słowo. Wezmę Pismo Święte a ogień-światło duszy, które mam w sobie nie muszę zabierać ze sobą, gdyż jest ono we mnie, jest mną, więc będzie ze mną i na wyspie.

A ty co byś wziął na wyspę?



poniedziałek, 12 maja 2014

Postęp komputeryzacji | CYFRYZACJA NA POTĘGE

Dziś już 8 maja 2014 roku. Piszę posta z laptopa ważącego niecałe 2,5 kg, z procesorem 2 rdzeniowym na bloggerze, w oddali dochodzą do mnie dźwięki w super jakości z telewizora znajdującego się w drugim pokoju, a telefon przy komputerze przypomina mi, że jestem w kontakcie.

Dziś i jutro bez komputera nie istnieje, cywilizacja zapędziła się w ostatnich latach w kozi róg, bez komputerów zostałaby unicestwiona. Wydaje się to dosyć odważną tezą. Dlaczego tak by się stało?

Wyobraźmy sobie sytuację, że na całym świecie przestają działać wszelkie urządzenia komputerowe. Niby nic takiego się nie dzieje. Po oswojeniu się z tą informacją postanawiasz iść na zakupy, szybkie uderzenie do bankomatu i zonk. Nie działają. Ok, pojadę na stacje, zatankuje auto i na łono natury, komputery do szczęścia nie są mi potrzebne. Na stacje docieram, okazuje się, że paliwo nie jest wydawane, komputer sterujący całym mechanizmem nie działa, a drzwi od kwadratu sklepowego na stacji nie otwierają sie automatycznie przez co wejście do kasy może odbyć się tylko przez okienko dachowe. Ponadto samochód już dalej nie pojedzie elektronika w nim zawarta dała o sobie znać, że nie działa komputer sterujący ważnymi aspektami motoryzacyjnymi.

Zadzwonie w takim bądź razie do wujka, on ma sporo swoich zmagazynowanych karnistrów z beznyną. Pyk, pyk, odblokuj, odbokuj, odblokuk, komórka nie reaguje ... No tak, tam też siedzi komputer, a komputery nie działają. Po kilku dniach okoliczności bezkomputerowych wychodzi że:
- nie ma prądu (elektrownie są oparte na komputerach a sterowanie ręczne nie wchodzi w grę z powodu zeszłorocznej modernizacji czujników),
- brak transportu (brak działających stacji benzynowych),
- brak handlu (brak pieniędzy, brak działających bankomatów, nie działające kasy fiskalne, czytniki kodów, brak listów przewozowych, nie działająca produkcja ... ),
- brak komunikacji (telefony, internet, poczta nie działają) itd.

Okazuje się, że żyć się nie da bez komputera. Nawet biletu na autobus nie udało się kupić bo automat nie odzywa się. To już koniec, wielka strata cywilizacji, idę i płacze, ale moim uszom daje się słyszeć śmiech z pobliskiej posesji.

 Co jest grane? 

W takiej chwili ktoś jeszcze ma ochotę się śmiać...!!! ??? Staje na palcach i zaglądam ukradkiem za płot. Widzę babcie zbierającą właśnie co dojrzałe pomidory z ogródka, chleb studzący się co dopiero po wypieku na dużym brązowym parapecie i kosz pełen orzechów. Hmm, przecież kiedyś śmiałem się z tej rodzinki, oni harują a ja idę do sklepu i biorę pomidory z Madagaskaru, płacę kartą a z allegro lada moment dostanę swoją paczkę z suplementami dla kulturystów... A teraz ja mam puste kieszenie, zdarte buty, pusty brzuch a oni się śmieją na ogródku swojego domu z własną elektrownią wiatrową, swoimi uprawami, kontaktując się z znajomymi z Rosji za pomocą gołębi pocztowych, a wszystko odbywa się przy muczeniu krowy znajdującej się w pobliskiej stodole, dającej znać, że jest gotowa do dojenia by oddać im cenne mleko.

piątek, 9 maja 2014

Mokro pod pachami - sposoby na pocenie w ciepłe dni | PORADA

Fawkulce
Słońce przygrzewa coraz mocniej, temperatura rośnie, a nasze ciała często włączają naturalną termoregulację w postaci potu. Dla higieny dobrze jest zadbać o niektóre części ciała, gdyż pot z upływem czasu może niezbyt przyjemnie pachnieć, a plamy na koszulce wyglądać mało estetycznie.

1. Antyperspiranty - są to środki, które hamują wydzielanie potu, w sztychcie, w kulce czy w sprayu, a ich konsystencja zapachowa miesza się z potem maskując naturalny zapach. Antyperspiranty wykazują również działanie bakteriobójcze, a to właśnie bakterie rozkładające substancje w naszym pocie powodują powstawanie nieprzyjemnych zapachów.

2. Depilacja pach - depilacja pach to golenie owłosienia pod pachami w celu usunięcia możliowości osadzania się kropelek potu na włoskach. Pot wnika do koszulki, którą należy zmieniać codziennie a mieszając się z antyperspirantem - dezodorantem daje znośną konsystencję.



3. Środki hamujące na bazie chlorku glinu - ostatnio w aptece spotkałem się z klientem, który dopytywał się o specjalistyczne środki hamujące wydzielanie potu. Dowiedziałem się o specyfikach istniejących na rynku z substancją chlorkiem glinu takich jak: antidral czy etiaxil. Jednak moim zdaniem jest to niezbyt zdrowe hamując naturalne mechanizmy termoregulacyjne organizmu, dlatego chętnie korzystam z wyżej wymienionych punktów, a produkty oparte na chlorku glinu nie biorę pod uwagę.

4. Kąpiele w ziołach - znanym środkiem hamującym wydzielanie jest kora dębu. Kąpiel w wywarze z kory dębu wpływa na skórę ściągająco, delikatnie możemy przyhamować pocenie.

5. Produkty doustne z szałwią - szałwia również ma działanie antypotliwe, można spróbować w ten sposób pozbyć się wilgoci pod pachami.


wtorek, 6 maja 2014

Tkwiąc na blokach - w termiterach babilonu | Własne M3 z innego punktu widzenia

osiedle termiterów
Po 30 latach mojej obecności w mieszkaniu na pierwszym piętrze w bloku na jednym z osiedli zobaczyłem coś co mnie uwierało przez ten kawał czasu a czego nie potrafiłem zidentyfikować. Uświadomiłem sobie, że mieszkamy w termiterach - blokach, strukturach, które zbudowane są w celu pomieszczenia na jednym metrze kwadratowym jak najwięcej ludzi (termitów), z przyjaznymi ułatwieniami i ułudnym wygodnictwem.

Jestem osobą szczęściarzem, gdyż mój termiter (tzn. się nasz termiter), jest konstrukcją nie wysoką , czteropiętrową, a z naszym blokiem nie ma innych (jesteśmy na uboczu osiedla). Trochę abstrakcyjnie zacząłem znajdywać powtarzające się schematy, które wiążą się z budownictwem wielomieszkaniowym. Każdy termiter (człowiek), od najmłodszych lat marzy o posiadaniu własnego termitera. Królowa termitów , system, jak najbardziej daje taką możliwość, podpisując umowę na 30 lat spłaty kredytu, człowiek ma prawo zamieszkać w najwyższej klasie termiterów, z własnym monitoringiem, społecznością odizolowaną od biedniejszych części, z miejscem parkingowym i ogrodzeniem całości. W zamian za umowę człowiek zobowiązany jest do pracy (praktycznie do końca życia), płacenia rachunków, oglądania telewizji, przestrzegania ciszy nocnej oraz nie wychylania się poza swój termiter.

Układ mieszkań blokowych raczej wg standardów powinien być jednakowy, jednak wystrój poszczególnych pomieszczeń leży w gestii mieszkańca. Podłączenie do tv, wody, prądu, gazu, internetu termit musi mieć zapewniony przez większe struktury, najczęściej jest to spółdzielnia mieszkaniowa czy urząd miasta. Prawo do pojazdu - środka transportu do pracy wychodzi na czoło, a udogodnienie w postaci blisko postawionych marketów wieloartykułowych dopełnia szczęścia.

Zastanawiam się nad posadzeniem drzewa na terenie działki moich rodziców (mieszkanie własnościowe), który zapewne nie przekroczy 2 m2. Myślę o zejściu do piwnicy i przekuciu się do ojcowizny (żywej ziemi), posadzeniu sadzonki dębu (wraz z instalacją aparatury naświetlającej) dla potomnych jako symbol naszej rodziny i ziemi.

A na poważnie, śmiejemy się z rdzennych kultur, plemion żyjących na łonie natury, z mongolskich koczowników, dla których domem jest ziemia, na której aktualnie przebywają, z indian, którzy zamiast mieszkać w określonym boxie powietrznym (kondygnacji blokowej), żyją na ziemi, chodzą po niej, nie zastanawiamy się czy oni żyją zgodnie ze światem czy my. Czy oni żyją zgodnie z myślą, że człowiekowi dana została ziemia i zadana czy my. Czy my wogóle mamy ziemię czy nie?

Na jakiej wysokości ty żyjesz? Moja wysokość to +1 (pierwsze piętro w bloku;))

sobota, 3 maja 2014

Inne spojrzenie na biznes - obóz dla otyłych | POMYSŁ NA BIZNES

potencjalna chatka - obóz dla odchudzających
Ostatnio do głowy wpadł mi pewien pomysł na biznes, który łączył by tak ważne dla mnie cechy pomocy innym ludziom, skuteczność tej pomocy i innowacyjność. Po oglądnięciu programu, gdzie ludzie tracą kilogramy ćwicząc na siłowni, przestrzegając drakońskich diet uświadomiłem sobie, że problem rozmiaru XXL staje się coraz częściej spotykanym, a ludzie otyli stanowią duży procent naszego społeczeństwa.

Myślenie zaczęło się od pytania jak im pomóc, co doprowadziło mnie do pomysłu  zoorganizowania w przyszłości obozu dla ludzi, którzy chcę zrzucić zbędne kilogramy. Z mojej strony otrzymali by pisemne gwarancje skuteczności zrzucenia wagi, a jeśliby wyrazili chęć w uczestnictwie w tymże projekcie podpisywana byłaby umowa. Obóz znajdował by się wysoko w górach, gdzie jedyną drogą jest leśna ścieżka a najbliższy sklep w okolicy to niecałe 40 km. W schronisku - domku - chatce grupa zostałaby zakwaterowana, wyposażenie pokojów nie ustępowało by w niczym tak popularnym hostelom, a dostęp do wody pitnej byłby całodobowy.

Projekt opierałby się na podpisanej umowie, która mówiła by, że racje żywnościowe kursant-obozowicz otrzymywałby w przypadku spełnienia porządku dziennego. Przeważnie byłoby to przejście z jednego obozowiska do drugiego po pięknych górkach, zmagając się z pogodą, kamienistym podłożem i brakiem ... czekolady. Po przejściu wymaganego kilometrażu w obozowisku celu przygotowane byłyby posiłki, nie skromne, duże i spore.




Jeśliby z jakiś względów osoba chciała zrezygnować z udziału w obozie musiałaby zapłacić karę zgodnie z podpisaną wcześniej umową w niemałej kwocie. Na uwagę zasługuje fakt braku możliwości ucieczki z wysokich gór i brak innego wyjścia w zdobyciu pokarmu poza trzymaniem się określonych zadań.

Kilometraż wcześniej zostałby przeliczony na ilość spalanych kalorii a racje żywnościowe u celu odpowiednio dobrane pod pokonany dystans, tak by uzyskać efekt spalania.

Jest to pomysł z drugiego podejścia. Pierwszy wydawał się mało humanitarny, a mianowicie zamknięcie delikwenta na określony czas w domku, bez możliwości wyjścia i z ściśle określonym pożywieniem dostarczanym metodą "dziura w drzwiach"; z tegoż powodu odrzuciłem go po wstępnym rozpatrzeniu sprawy.

czwartek, 1 maja 2014

Magia urządzeń - czy masz coraz więcej czasu?

zegarek z możliwością komunikacji
Obecnie jesteśmy otoczeni z każdej strony urządzeniami, pomagającymi nam zaoszczędzić swój cenny czas. Pralka automatyczna z możliwością programowania czasowego, mikrofalówka, komputer i szybkie wiadomości meil, telefony z aparatem i kamerą, z dostępem do internetu, super szybkie samochody z lusterkami przed pasażerem (np do makijażu podczas korków), programy zarządzające naszymi zadaniami, drukarki, automatyczne podlewaczki kwiatków i wiele wiele innych cudów techniki ograniczają nasze aktywności do minimum, co ma nas doprowadzić do spokojnego wypoczynku, a w niedalekiej przyszłości do leżenia i nie robienia niczego i sterowania naszym światem ruchem gałek ocznych.

Cofam się delikatnie w czasie i przypominam sobie, że miałem więcej czasu bez wyżej wymienionych gadżetów. Pralka frania, czasem miska wystarczyła a bieganie by zdążyć z praniem nie znajduje się w mojej pamięci. Brak telefonów komórkowych wydawałoby się powodowało niesamowite nadwyżki w straconych godzinach na wszelką komunikację, a brak meila odczuwany powinien być w długim pisaniu listów. Nic z tych rzeczy. Brak nie wpływał na nasz czas, a niektóre aspekty przewyższały dzisiejsze tempo wszystkiego. Spotkania osobiste, rodzinne, ze znajomymi były naturalne, a gość niezapowiedziany (z powodu braku telefonu), był radością i szczęściem.

Dziś jesteśmy zniesmaczeni nagłą niezapowiedzianą wizytą, a idąc z drogi nie idziemy w odwiedziny do znajomych czy rodziny by nie zawracać im głowy. Nie chcemy w ich wyścigu i szybkim tempie życia wejść z buciorami w niestosownej chwili i zająć im czas naszymi przyziemnymi sprawami. Jak już się spotkać to najlepszą okazją są śluby, chrzciny, pogrzeby i komunie, gdzie możemy przypomnieć sobie twarze, imiona i zapytać mimowolnie: Co tam słychać?  Kope lat.

Na końcu polecam sobie zadać pytanie: Kiedy miałeś / miałaś więcej czasu? Teraz czy 10-20 lat temu?