piątek, 30 listopada 2018

Przemyślenia na temat Wiary

Po ładnych paru chwilach postanowiłem wrócić do publikacji na ptasim jaju, mimo nie sprzyjającej liczby odwiedzających i stopniowo malejącej temperatury w naszym kraju. No nic , motywacja zgoła inna dała mi możliwość zalogowania się do mojego blogerka i podzielenia się z wszystkimi wami (liczę na więcej niż 3 surferów;)) moimi przemyśleniami na temat wiary...

- wierzący?
- wierzący

Stare pytanie zadawane od stuleci zdaje nam się takie oczywiste. My Polacy bez tchu jednym hałstem odpowiadamy wierzący, odczuwając dumę i gdzieś na marginesie wspominając papieża Jana Pawła II i ostatnią pielgrzymkę do Częstochowy. Ale czy rozmyślamy czym jest wiara???

Jeśli chodzi o wiarę to wiara nie jest zarezerwowana tylko dla jednych, tak naprawdę można odkryć, że każdy w coś wierzy. Wierzyć można w różne wypowiedzi, słowa, natomiast jak wygląda nasza wiara tak wygląda nasz cel i owoc. My głównie temat wiary wiążemy z wiarą w Słowo Jezusa Chrystusa, ale wiedzmy, że wiara może "być niewidoczna", ale obecna w każdym aspekcie naszego istnienia.

O godz. 9.00 rano zadzwonił telefon. Bernard usłyszał głos swojej cioci w słuchawce, którą zresztą widział tak niedawno będąc na 3 dniowym pobycie w Warszawie, głos oznajmujący:
- Bernardzie, nasza babcia nie żyje. Nie będe przedłużać, pogrzeb w piątek o 15.00.

Ale co ten Krzysztof tu wypisuje! Co to ma coś wspólnego z wiarą, poważny temat, a ten jaja sobie robi, czy co! Otóż nie.

Spójrzmy na dwie reakcje Bernarda oczywiście czysto hipotetyczne (proszę zbieżność osób jeśli taka wystąpi uznać za przypadkową).
1.możliwość
Bernard w pierwszej chwili doznaje pewnego szoku. W myśli przebiega już mu kondukt pogrzebowy i bilety na najbliższy pociąg do Warszawy. Po dłuższej chwili wspomnienie ostatniego widzenia "zmarłej" osoby. Nareszcie dociera do niego,że babcia umarła.

2.możliwość
Bernard odkłada słuchawkę. Po chwili pierwszego zaskoczenia z pewnym oburzeniem mówi sam do siebie:
- Nie wierzę w to że nie żyje. Jeszcze 3 tygodnie temu widziałem się z babcią i jej ciało było żywe!
(Ktoś może pomyśleć całkiem normalna reakcja, ale co dalej)
Bernard dopowiada sobie:
- Nie uwierzę dopóki nie zobaczę ciała, że jest martwe.

Oczywiście druga sytuacyjka praktycznie nie występuje i raczej zdarza się rzadziej niż letni śnieg na pustyni Sahara. A wy jak zareagowalibyście....?
Oczywiście, że uwierzylibyście cioci, że babcia umarła. Wątpie, że ktoś pojechałby na pogrzeb z myślą, że nie uwierze jak nie zobaczę i po krótkiej wizycie w kaplicy i zanurzeniu w modlitwie przy zmarłej wyszedł już wierzący, bo zobaczył ciało, że jest martwe.

Troszeczkę z innej póŁki. Ktoś kiedyś powiedział:
- ludziom jak w telewizji powiedzą, że gówno jest do jedzenia to ci ludzie w to uwierzą.
:)
i ktoś powiedział prawdę, oczywiście nie mówimy o wszystkich, ale rzeczywiście tak jest.

Troszeczkę z innej półki.
- Wczoraj w telewizji mówili, że wieczorem ma zacząć padać. (w myśli ale nie na poziomie świadomym ja im uwierzyłem i przekazuje dalej to w co ja uwierzyłem by podzielić się tym z kimś)
- A no to wychodząc z psem na spacer będe musiał wziąść parasol.



Zastanawiając się nad wiarą możemy powiedzieć, że wszędzie jest jakaś wiara i w sumie nie da się istnieć bez niej.Można powiedzieć, że strach czegoś lub kogoś słuchać bo czy mówi prawdę czy nie. Czy w gąszczu informacji, porannych wiadomości i składu odżywczego na jogurcie nie zorientuje się, że gdzieś może być kłamstwo a ja w nie wierzę (np przekłamania na temat składu w danym produkcie spożywczym) i nie potrafię już powiedzieć co tu jest prawdą. Ktoś kiedyś powiedział, że wszędzie jest kłamstwo, ale czy to prawda? Nie. Samo takie stwierdzenie się wyklucza. W co wierzyć i jak żyć??? O kurcze, nasza egzystencja rzeczywiście jest dosyć skomplikowana.

Na szczęście istnieje Słowo Boże. Tutaj delikatnie zatapiając się w swoim fotelu, zakądając ręce na głowę i wzdychając z ulgą (że jednak się zorientuje w co wierzyć bo wiem co jest prawdą) zaczynam rozmyślanie nad wiarą w Słowo Boże.

Nasza wiara w Słowo kieruje nas krok dalej. Wierzymy w zmartwychwstanie Ciała Bożego. Nasza wiara też musi dotyczyć, tego że Jezus umarł, choć wiemy to tylko z pewnych relacji (hmm to raczej tu nam ciocia nie mówiła) . Ciała nie widzieli ani martwego ani żywego a uwierzyli:

że Słowo Zmartwychwstało.

No i co z tego że ktoś uwierzył. Abstrachując czy istnieje życie wieczne czy nie co mu to daje co osoba postronna i nastawiona sceptycznie zauważy, że Słowo Jezusa się spełnia.

- Błogosławieni są ci, którzy nie widzieli a uwierzyli.

Jak warto znaleźć się w towarzystwie, którzy nie widzieli (lub przed tym jak zobaczyli lub zobaczą) uwierzyli. Przecież to są błogosławieni.
Kim właściwie są błogosławieni. Błogosławiony, to ten, który spełnia znane nam z katechezy błogosławieństwa. I tak najprościej powiedzieć, że błogosławiony dla niebłogosławionych jest niewidzialny. Ale skąd to przypuszczenie. A no stąd:
- Błogosławieni ci, którzy strzegą swoich szat by ich sromoty nie widziano - to też Słowo Jezusa.

Ok... Jak można poznać, że ktoś ma wiarę. Jak można poznać czy jest tici tici czy to wielka wiara. Tutaj też nie ma żadnych problemów. Spójrzmy na Słowo. Jezus mówi Piotrowi "Chodź do mnie". By posłuchał słowa musi zrobić krok wychodząc z łodzi i przejść drogę, która połączy go z Jezusem. Trzeba dodać, że to nie wygląda inaczej jak chodzenie po wodzie. Chwileczkę, ale po wodzie się nie chodzi. Przecież, się utonie. Piotr jednak słucha słowa "Chodź tutaj", wychodzi z łodzi i zaczyna się topić. Jezus podchodzi do takiego delikwenta podaje mu rękę, wyciąga go i mówi nam wszystkim:
- Tak wygląda człowiek małej wiary.
No to wielkiej wiary zapewne przejdzie sobie po wodzie i dotrze do Jezusa, bez konieczności interweniowania przez Pana. (bezgraniczną ufność i wielką wiarę). W tym przypadku, tak jak w poprzednim cel zostaje osiągnięty. Dzięki wierze są z Jezusem. Widzimy, że wiara dotyczy tego co ktoś powiedział. W tym przypadku mówił Jezus i to co mówił było Świętym Słowem bo sam nim był. Tu dzięki Słowu i wierze w nie spełniło się czyli "Chodź tutaj" stało się "Jesteś ze mną".

Jeśli chodzi o Słowo to nie zawsze tak jest, że warunkiem koniecznym do spełnienia jest choćby mała wiara. Istnieje Słowo, które spełni się mimo braku wiary, tego któremu powiedziano Słowo. Wszystko zalatuje Słowem Sprawiedliwości Jego. Jak to wygląda? Otóż tak:
Jezus na ostatniej wieczerzy mówi do Piotra:
- zaprzesz się mnie 3 razy nim kogut za pieje.
Piotr reaguje dynamicznie, negując to co powiedział Jezus - NIE WIERZĄC W TO SŁOWO-
- Ja? Panie nigdy się nie zapre.
Co było dalej to wiemy Słowo spełniło się, ale Piotr nie wyglądał nawet by miał małą wiarę co do tego Słowa. Spełniło się bez tej zgodnej i posłusznej interakcji. Do tego nie było potrzeby wiary. Widzimy, że mają inne zabarwienie te Słowa wypowiadane przez Jezusa:
Chodź tutaj - brzmi interesująco
Zaprzesz się mnie - brzmi niezbyt ciekawie

I teraz końcóweczka. Jest gostek, który nie chodzi. Ludzie mówią, że taki zawsze był a wiyta lokalnego medyka nie postaje nic do złudzenia, nigdy nie będzie chodzić. Podchodzi do niego Jezus i mówi:
- Wstań i chodź
Gostek sobie wstaje i zaczyna chodzić, ponieważ tam była wiara w to co powiedział Jezus czyli w Wstań i chodź. O nic innego tu nie chodziło. Słowo (te z miłosierdzia od Syna) się spełniło, miało do tego całkiem dobre warunki : wiarę. Co by było gdyby nie uwierzył? Medyk, który wykonał oględziny sparaliżowanych kończyn mógłby rzec:

- A nie mówiłem

Opowieści biblijne - Mojżesz cz.1

Jak wyjść z Egiptu? Bo tu wcale nie jest przyjemnie, a wszystko zbudowane jest na kłamstwie.


Mojżesz - dziecko z wody. Znalezienie Mojżesza przez mamkę.

W Egipcie w czasach kiedy wolność była czymś odległym i irracjonalnym a pojęcie to raczej wiązano z czymś hipotetycznym co może istnieć z racji istnienia Egiptu czyli Domu Niewoli, rozmyślając, nad złożonością tego świata i przelatując po kategoriach tyczących się znaczeń przeciwstawnych urodził się Mojżesz.

Warunki to on miał. Poznawał wiedzę, uczył się i snuł daleko idące wnioski. Zajęcia z matematyki to była formalność, a poznawanie astronomii formą hobbi. Im bardziej rósł tym więcej odkrywał. Będąc już dorosły wiedział, gdzie jest i zapragnął wyjścia z tego świata. Odkrył, że Egipt to dom niewoli, a oczy, które można liczyć w tysiącach znajdujące się nad nim i towarzyszące mu w każdej jego pracy to nie jest Słowo tylko mamy, z których ma się wydostać.

Urodził się w niewoli by stać się wolnym. Urodził się w bezprawiu by stać się prawym. Urodził się by z Bożą pomocą wyprowadzić swój naród z niewoli egipskiej.

- Boże, cóż ty chcesz ode mnie? - westchnął Mojżesz
- Będziesz mi posłuszny, wyprowadzę was z Egiptu.

Mojżesz odznaczał się bardzo dobrym rozumem, a Słowa, które dano mu usłyszeć powodowały nie możność zaśnięcia przez dwie kolejne noce. Przewracanie się z boku na bok i ruchy nogami dawały znać, że nie pora spać. Jak to zrobić, czy się uda, jak walczyć z kimś silniejszym, który kładzie nacisk na rozwój w militarii a jego komnaty strzeżone są przez cały zastęp przybocznych. Przecież faraon nie pozwoli by nie mieć władzy nad nami, wszystkich nas pozabija. Z racji, że logika u niego nie szwankowała, a pożywienie, które przyjmował pozytywnie wpłynęło na jego osłonki mielinowe w głowie i zadbało o odpowiednie stężenie chemiczne w przestrzeni między neuronowej, skupił się na Słowu. Będziesz mi posłuszny a wyprowadzę was z Egiptu. Przelatując myślami po możliwościach rozum musiał pójść w tym kierunku - po prostu SŁUCHAJ co Ci mówi a wyjdziemy.

-Teraz już mogę spać, a zaśnięcie kojarzę z płynnym i przyjemnym przejściem pomiędzy aktywnością dzienną a nocnym spoczynkiem.- Tak prosta odpowiedź, którą odkrył stała się jego oczywistością a nawet powodowała wybuchy śmiechu. Takie to proste i oczywiste.

- HURA! Już wiem jak wyjść z Egiptu! HURRA


c.d.n