niedziela, 7 czerwca 2015

Wielka burza - z pamiętnika rodzinnego | ŻYCIE, PRZEMYŚLENIA

świecąca się gromnica podczas burz, zagrożenia, śmierci
W mojej pamięci pozostała burza, która przetoczyła się przez rodzinne miasto jak byliśmy łebkami. Grzmoty, pioruny, kłębiaste chmury o bardzo ciemnym kolorze. Pamiętam pioruny, które tworzyły krzywe i przecinały niebo i ziemie, a sam widok napawał strachem, obawą i lękiem. Ludzie zapewne pochowali się w domach by w miarę bezpieczny sposób przeczekać wielką nawałnicę.

- Zamknij okna, bo pioruny mogą wchodzić przez lufty, zasłońcie je kotarami, tego się nie ogląda - powiedział ojciec.

My będąc mali, poczuliśmy coś większego, coś co nie było nam wcześniej znajome, coś z czym się nie dyskutuje a czego się boi. Pamiętam brata, który zamiast płakać (może płacz nawet tu nie pasował w obliczu drżących ścian i mebli), udał się bez niczyjej wskazówki do pokoju, złożył ręce i zaczął się modlić. Obrazek ten utkwił we mnie, gdyż ja młodszy raczej pełniłem rolę obserwatora, bojącego się, ale liczącego na opiekę i pomoc rodziny, patrząc na zachowania widziałem co robić w takich przypadkach, a brat samoczynnie podjął działanie. Zaświecono świecę, chyba Gromnicę. Płomień i rozpocierające się światło wokół zmieniło całkowicie wnętrzne mieszkania. Zauważyłem, że wszyscy zachowując ciszę i powagę poczuli się pewniej, mimo wciąż trwającej nawałnicy.

Coś w tym jest. Pewnie i rodzice naszych rodziców tak robili i ich rodzice też. Niby zaświecenie świecy i modlitwa a zmieniły cały obraz burzy w atmosferę bojaźni i ufności razem wziętej, ale już bez lęku.

Od dawnych czasów nie pamiętam takich burzy. Przeżyłem takowe może kilka w życiu. Teraz  szybkie ulewy z grzmotami, ale bez strzelistych piorunów trwające kilkanaście minut to już co innego, nie odczuwa się tych spraw co opisane przeze mnie z kartki pamiętnika rodzinnego a same zjawiska wydają się być po prostu spowodowane zmianami klimatu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz