sobota, 3 maja 2014

Inne spojrzenie na biznes - obóz dla otyłych | POMYSŁ NA BIZNES

potencjalna chatka - obóz dla odchudzających
Ostatnio do głowy wpadł mi pewien pomysł na biznes, który łączył by tak ważne dla mnie cechy pomocy innym ludziom, skuteczność tej pomocy i innowacyjność. Po oglądnięciu programu, gdzie ludzie tracą kilogramy ćwicząc na siłowni, przestrzegając drakońskich diet uświadomiłem sobie, że problem rozmiaru XXL staje się coraz częściej spotykanym, a ludzie otyli stanowią duży procent naszego społeczeństwa.

Myślenie zaczęło się od pytania jak im pomóc, co doprowadziło mnie do pomysłu  zoorganizowania w przyszłości obozu dla ludzi, którzy chcę zrzucić zbędne kilogramy. Z mojej strony otrzymali by pisemne gwarancje skuteczności zrzucenia wagi, a jeśliby wyrazili chęć w uczestnictwie w tymże projekcie podpisywana byłaby umowa. Obóz znajdował by się wysoko w górach, gdzie jedyną drogą jest leśna ścieżka a najbliższy sklep w okolicy to niecałe 40 km. W schronisku - domku - chatce grupa zostałaby zakwaterowana, wyposażenie pokojów nie ustępowało by w niczym tak popularnym hostelom, a dostęp do wody pitnej byłby całodobowy.

Projekt opierałby się na podpisanej umowie, która mówiła by, że racje żywnościowe kursant-obozowicz otrzymywałby w przypadku spełnienia porządku dziennego. Przeważnie byłoby to przejście z jednego obozowiska do drugiego po pięknych górkach, zmagając się z pogodą, kamienistym podłożem i brakiem ... czekolady. Po przejściu wymaganego kilometrażu w obozowisku celu przygotowane byłyby posiłki, nie skromne, duże i spore.




Jeśliby z jakiś względów osoba chciała zrezygnować z udziału w obozie musiałaby zapłacić karę zgodnie z podpisaną wcześniej umową w niemałej kwocie. Na uwagę zasługuje fakt braku możliwości ucieczki z wysokich gór i brak innego wyjścia w zdobyciu pokarmu poza trzymaniem się określonych zadań.

Kilometraż wcześniej zostałby przeliczony na ilość spalanych kalorii a racje żywnościowe u celu odpowiednio dobrane pod pokonany dystans, tak by uzyskać efekt spalania.

Jest to pomysł z drugiego podejścia. Pierwszy wydawał się mało humanitarny, a mianowicie zamknięcie delikwenta na określony czas w domku, bez możliwości wyjścia i z ściśle określonym pożywieniem dostarczanym metodą "dziura w drzwiach"; z tegoż powodu odrzuciłem go po wstępnym rozpatrzeniu sprawy.

czwartek, 1 maja 2014

Magia urządzeń - czy masz coraz więcej czasu?

zegarek z możliwością komunikacji
Obecnie jesteśmy otoczeni z każdej strony urządzeniami, pomagającymi nam zaoszczędzić swój cenny czas. Pralka automatyczna z możliwością programowania czasowego, mikrofalówka, komputer i szybkie wiadomości meil, telefony z aparatem i kamerą, z dostępem do internetu, super szybkie samochody z lusterkami przed pasażerem (np do makijażu podczas korków), programy zarządzające naszymi zadaniami, drukarki, automatyczne podlewaczki kwiatków i wiele wiele innych cudów techniki ograniczają nasze aktywności do minimum, co ma nas doprowadzić do spokojnego wypoczynku, a w niedalekiej przyszłości do leżenia i nie robienia niczego i sterowania naszym światem ruchem gałek ocznych.

Cofam się delikatnie w czasie i przypominam sobie, że miałem więcej czasu bez wyżej wymienionych gadżetów. Pralka frania, czasem miska wystarczyła a bieganie by zdążyć z praniem nie znajduje się w mojej pamięci. Brak telefonów komórkowych wydawałoby się powodowało niesamowite nadwyżki w straconych godzinach na wszelką komunikację, a brak meila odczuwany powinien być w długim pisaniu listów. Nic z tych rzeczy. Brak nie wpływał na nasz czas, a niektóre aspekty przewyższały dzisiejsze tempo wszystkiego. Spotkania osobiste, rodzinne, ze znajomymi były naturalne, a gość niezapowiedziany (z powodu braku telefonu), był radością i szczęściem.

Dziś jesteśmy zniesmaczeni nagłą niezapowiedzianą wizytą, a idąc z drogi nie idziemy w odwiedziny do znajomych czy rodziny by nie zawracać im głowy. Nie chcemy w ich wyścigu i szybkim tempie życia wejść z buciorami w niestosownej chwili i zająć im czas naszymi przyziemnymi sprawami. Jak już się spotkać to najlepszą okazją są śluby, chrzciny, pogrzeby i komunie, gdzie możemy przypomnieć sobie twarze, imiona i zapytać mimowolnie: Co tam słychać?  Kope lat.

Na końcu polecam sobie zadać pytanie: Kiedy miałeś / miałaś więcej czasu? Teraz czy 10-20 lat temu?

środa, 30 kwietnia 2014

Praca w Call Center - psychologiczne rozważania

podczas pracy ...
Telefon dzwoni. Telefon dzwoni. Telefon dzwoni. 

Na trzy telefony (te stacjonarne) odbieramy 2 albo i 3 telefony z call center, gdzie pracownik przedstawia nam ofertę firmy, którą aktualnie ma na liście. Jesteśmy tym faktem poirytowani, myślimy o zastrzeżeniu numeru, zmianie, czy nawet o rezygnacji z stacjonarnej usługi. Jednak sprawa ma dwie strony a ta druga strona okazuje się być w bardziej tragicznej sytuacji.

Pracownik Call Center, swieżo upieczony i przyjęty do nowej fuchy z werwą rusza na swój fotel i realizuje swoje zadania. Mija tydzień, mija miesiąc. Bardziej wytrwali są na stanowisku zwraci i gotowi, dzwonią bez ustanku przy 20 procentowej skuteczności.


Problem nr 1:
 Pracownik położył się spać, zrelaksowany, już po pracy, by rano podjąć nowe wyzwanie przedstawienia kołudry z puchu wielbłądziego. Przychodzi oczekiwany sen, zmęczenie daje znać o sobie, a marzenie senne jest bardzo realistyczne. Śni mu się, że jest w pracy w swoim boxie,  a na swoim komputerze wyświetla mu się osoba o tym samym imieniu i nazwisku jako kolejna do "obróbki telefonicznej". Uśmiech na twarzy i przerwanie rutyny cieszy, wreszcie coś się dzieje, sprzedam mu tą wielbłądzią pokrywę. Klik w "Zadzwoń" i sygnał oczekiwania. Ukradkiem kątem oka zauważa adres delikwenta i wpada w lekkie osłupienie, tudzież panikę gdyż adres jest jego adresem. Słowo się rzekło, a może tu warto powiedzieć klikło, ktoś odbiera telefon. W słuchawce call centerowiec rozpoznaje dziwnie znajomy głos. Po kilku sekundach odkrywa, że jest to jego własny głos, a numer telefonu jest jego domową stacjonarką ... Przedstawia automatycznie ofertę, "klient" odpowiada, że nie ma czasu gdyż wychodzi do pracy i żartem rzucając, że rozumie dzowniącego, gdyż sam właśnie zmierza do pracy w Call Center.


Problem nr 2:
Pracownica Call Center w chwili uniesienia z mężem zaczyna zadawać pytanie z broszurki Call Centerowej. Mąż nie może znieść już tej powtarzającej się sytuacji i zabiera żonę do psychoterapeuty.

Psychoterapeuta:
- Witam, ja jestem Marzena Dolkówna, proszę się przedstawić i zaczynamy terapię
Pracowniczka Call Center:
- Dzień dobry, Marzena Nowak, chciałabym pani zaoferować bezpłatne badanie tyczące się układu krążenia, ruchu, kostnego i nerwowego, które właśnie odbywają się w pani mieście.
-....
Psychoteraputa:
- Nie dziękuje (z irytacją w głosie)  .... ups.

Rozwiązywanie problemów:
Pokolenie callcenterowców doczekało się własnego symbolu w katalogu schorzeń. Kluby anonimowych callcenterowców działają prężnie na terenie całego kraju a abstynencja w zadawaniu pytań call centerowych daje obiecujące wyniki.

Ja osobiście zakładam klub anonimowych odbiorców telefonów z Call Center...