niedziela, 1 czerwca 2014

Pomysł na deser truskawkowy - makaron z truskawkami | SEZON TRUSKAWKOWY

makaron z truskawkami
Truskawki zaczęły królować na miejskich bazarach, z racji pogodnego i ciepłego początku maja, odmiany czerwcowe już teraz dojrzały a plantatorzy zaczęli swój biznes kilka chwil wcześniej.

Z truskawkami można wyrabiać różne rzeczy. Mi przychodzi najprostszy deser - koktajl truskawkowy, który chciałbym tutaj zaprezentować. Przypuszczam, że znacie podobne specyfiki, jednak mój należy sporządzić ściśle według poniższej receptury.



Przepis:
Truskawki obrać z zielonych czapek, umyć, wrzucić do pojemnika. Następnie dodać śmietanę i cukier. Wszystko zmieszać najlepiej łyżką delikatnie przecinając przy okazji owoce, bez pomocy miksera z racji efektu owocu pod zęba. Gotową konsystencje włożyć do schłodzenia do lodówki.

Makaron zagotować w osolonej wodzie. Makaron świderki wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Wymieszać ugotowany makaron z naszym koktajlem.

czwartek, 29 maja 2014

Czy da się przeżyć za 100 zł miesięcznie ? | PORADNIK

świnka już czeka na oszczędności;)
Czasem nachodzą mnie różne rozważania, ostatnio przypomniałem sobie reportaż o studencie, który postanowił przeżyć za 30 zł cały miesiąc. Udał mu się ten wyczyn, nawet pani dietetyczka stwierdziła, że chłopakowi nie brakuje żadnych witamin a waga, która spadła wpłynie mu tylko na zdrowie. Podawali co on ta spożywał i całkiem sobie dobrze podjadał, no ale wiadomo student potrafi, a zlepek słów "biedny jak student" jest jak najbardziej aktualny... A czy mi się uda?

Hardcorowe 30 zł jednak odrzuciłem, gdyż nie potrafię obyć się bez słoiczka dżemu a łyk mleka przed snem lubi zająć poczytne miejsce w moim rozkładzie dnia. Przyjmuje kompromisowo kwotę 100 złotych i w wyobraźni zaczynam kalkulować dzienne wydatki i limit miesięczny przeliczam do owej kwoty. Na dzień mam do rozwalenia 3 zł i 33 grosze, więc myśli o bananie czy o pomarańczy odchodzą w siną dal.

Z żywności spożywam codziennie ok. pół chleba biedronkowego, który kosztuje 1,70 zł. (czyli 0,85zł). Chleb smaruje masłem, coś do chleba (tu liczmy dziennie ok. 1zł), obiad - 3 ziemniaki, (jajko sadzone co drugi dzień), marchew . Rezygnuje z transportu, poruszam się na piechotę, bez szybkiego tempa, nie przystając na papieroska (nie palę bo mnie nie stać;)), a staranne kroki chronią moje obuwie przed zniszczeniem i ewentualnym zakupem nowego. Sprawa wody do picia również powinna być wliczona ... Tutaj ciężko oszacować, gdyż wodę opłaca współlokator. Myślę, że w następnym rozrachunku spróbuje się zmierzyć włączając to w wodę.

Po ok. 3 dniach ...
Rachunek za prąd przyszedł, play do zapłaty, pojutrze komunia, a wesele za 2 tygodnie nie napawają optymistycznie. Sprzydałoby się też gdzieś ruszyć bo pozycja leżąco-siedząca znudziła mi się, a wiadomo : żeby się gdziekolwiek ruszyć trzeba ruszyć kieszenią ;) Chleb z masłem nie wygląda już zbyt smacznie a marzenie o kebabie zmusza mnie do pójścia do pobliskiej Antalyi.

Bilans po ok 2tygodniach
Wychodzi że ze 100 zł miesięcznie zrobiło się już 1 tyś. przez dwa tygodnie, a jutrzejszy termin raty pożyczki zakrawa na 2 tyś w skali miesiąca. Nic takiego się ie stało, przecież tak jest co miesiąc bez żadnych postanowień czy ograniczeń,  SIE ŻYJE SIE.

sobota, 17 maja 2014

Co zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę? | POZNAWANIE SIEBIE

Ostatnio wpadło mi do głowy pytanie: Co zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę? Aby nie mieć za dużo możliwości manewru dorzuciłem do niego pewne obostrzenia mianowicie:


1. Możesz wsiąść tylko jedną rzecz,
2. Masz 24h na zastanowienie się, gdyż po tym czasie zostaniesz przetransportowany na wyspę.
3. Na wyspie będziesz miał warunki do przeżycia (woda słodka + zwierzęta w naturalnym środowisku + roślinny pokarm - aby zjeść musisz je zdobyć, upolować na własną rękę),
4. Pobyt na wyspie jest dożywotni i masz bezwzględny zakaz opuszczania wyspy.


Z powyższych punktów odpadła mi pokusa zabrania ze sobą statku, którym po przetransportowaniu na wyspę popłynąłbym z powrotem. Zaczęło się myślenie, co tu wsiąść (jedną rzecz), z którą spędzę całe swoje pozostałe życie... Wszedłem na kuzyna YouTube wpisałem pytanie. Kilka różnych pomysłów: od zabrania butelki po pistolet z jednym nabojem. Od razu odrzuciłem czyjeś pomysły ze względu, że naczynie zrobię sobie z drzewa, żłobiąc go znalezionym ostrym kamieniem, a pistolet i pomysł skończenia ze sobą nie zgadza się z moim światopoglądem.

Może ogień ... hmm, ale po co mam brać ogień skoro ogień jest już na wyspie. Jak to? przecież nie ma tam zapałek ani zapalniczki. Znajdę krzemienia lub zrobię ogień pocierając drewno od drewno, jak się uda wcześniej w trafie na burze z piorunami, które zapalą pobliski lasek skąd ściągnę swój ogień...

Ogień mam, wodę mam, a jak będę polować ... Może nóż wezmę ?  Nie, takie rzeczy też są na wyspie, długi konar, ostry kamień na czubku zamocowany za pomocą lin wykonanych z odpowiednich roślin i mam swoją dzidke na dzika.

To w sumie co mi potrzebne jak wszystko jest na wyspie? Olśnienie. Tak oczywiste, że nie zauważyłem na samym początku. Zabiorę ze sobą Słowo. Wezmę Pismo Święte a ogień-światło duszy, które mam w sobie nie muszę zabierać ze sobą, gdyż jest ono we mnie, jest mną, więc będzie ze mną i na wyspie.

A ty co byś wziął na wyspę?