poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Pan Mieciu w podróży z lotniska | POLSKA, SPOŁECZEŃSTWO, CZŁOWIEK


polskie chłopaki w PRL-U
 Powrót samolotem z Francji na Balice. Odprawa, za samo rozsuwającymi się drzwiami oczekujący przybyszów ludzie z karteczkami z imieniem. Chwila euforii towarzysząca wejściu na drugą stronę lotniska, brakuje tylko czerwonego dywanu. Każdy z każdym rozmawia, kwiaty, szum przesuwających się na kółkach walizek. Jesteśmy w Polsce, obcokrajowcy nie mogą się doczekać zwiedzania miasta.

Mniej zamożni udają się do autobusu, który dowiezie ich do centrum. Pierwsze problemy z  zakupem biletu w automacie pokonane, autobus wygląda nieźle, jest klimatyzacja, a miejsce dla niepełnosprawnych widać jest tu już standardem. Ruszamy. Przejeżdżamy przez małe miejscowości podkrakowskie, ludzie obserwują przy drogowe posesje, ładnie przystrzyżone trawniki, domy, które świadczą o wielkim skoku cywilizacyjnym wolnej Polski. Gdzieniegdzie w oko wpadają stare domy, które świadczą o pozostałości brudnej, biednej i dzikiej Polski, brak elewacji napawa strachem, a przechadzające kury na ogródku budzą lekkie uśmieszki.

Tuż przed Krakowem do autobusu wsiada pan Mieciu. Fryzura ala Kaziu Deyna, kantka na szarych spodniach, lekko rozszerzanych u dołu i jupka na tułowiu wzbudzają ciekawość pasażerów zagranicznych, ukradkiem spoglądających na pana Miecia. Pan Mieciu zajmuje miejsce koło drzwi, lekko wychudzona postać różni się od reszty, a but pana Miecia wbija się jak kij w oko. Polacy wracający z emigracji, czują, że są już w Polsce, lekkie śmiechy zewnętrzne nie oddają stanu ich duszy -  poczucia spokoju i bezpieczeństwa z racji obecności pana Miecia. Para  Francuzów siedząca na tyle autobusów zaczyna czuć się nieswojo. Próby patrzenia w bok nie pomagają. Wciąż wbija się im w oczy pan Mieciu, prawdziwy pan Mieciu, który zatrzymał się w latach osiemdziesiątych a przez to jest prawdziwym panem Mieciem. Nerwowe spoglądania na zegarek i myśl że już za 30 minut będą siedzieć w Galerii Krakowskiej na kawce u Starbucksa chłodzi emocje. Świecznik jednak jest wciąż w autobusie. W zestawieniu z panem Mieciem nie wyglądają za dobrze, blado a wręcz nijako. Nawet koszulka z North Face'a nie wnosi do sprawy nic nowego, a reklamówka pana Miecia zdaje się wygrywać z pięknymi torbami z mechanizmem kółek samojezdnych. 

Ja siedzę i patrzę. Widzę pana Miecia i mówię: "Oto Polska, nie elegancja Francja." Mówię to nie ze smutkiem lecz z dumą, że my tu mamy takiego pana Miecia, który pozostał panem Mieciem aż do dzisiejszego dnia.

piątek, 22 sierpnia 2014

Jadąc autobusem | SPOŁECZEŃSTWO, PODRÓŻE

Każdy z nas nieraz przemieszczał się po mieście miejskim autobusem. Wielu robi to na co dzień dojeżdżając do miejsca pracy czy do szkoły. W autobusie spędzamy kawałek swojego życia, więc warto przyjrzeć się zjawiskom panującym w autobusie, naszym środku transportu.

Ja osobiście lubię podróżować autobusami miejskimi. Autobusy w mieście Krakowie dają spore możliwości ze względu na dużą ilość linii i możliwość zakupu biletów czasowych (a nawet całodobowych). W autobusie można zauważyć społeczeństwo, raczej nie to najbogatsze ale z różnorakich rodzin, poglądów, mód czy pokoleń.

Na pierwszy plan wysuwają się osoby szkolne, gimnazjalne i licealne. Obecnie panująca moda przesiąka wszystkich a fryzurki, modne ubrania i gadżety dominują wśród tej grupy autobusowiczów. Często podróżują z całodobowym dostępem do wifi w swoich telefonach a szybkie spojrzenia na ekran swojego smartphona świadczą o nowej foci na fejsie.

Starsze pokolenie podróżuje głównie w celach zakupowych. Bardzo popularne stały się wózki dwukołowe na zakupy, najczęściej w kratkę, z zamkiem błyskawicznym. Z racji niskich rent i emerytur są bardzo pomocne przy polowaniach promocyjnych w marketach, zdają próbę przy wizycie na targu, a łatwy sposób przemieszczania się nie nadwyręża zbytnio schorowanych stawów.

Grupa zawodowa to ludzie na etatach podróżująca od poniedziałku do piątku w swoje miejsce pracy. Zapewne pierwsze dojazdy wzbudzały w nich pewne emocje jednak z racji powtarzającej się rutyny (ta sama linia dzień w dzień, te same krajobrazy) podróż zdaje się być dla nich nieprzyjemnym obowiązkiem. Ubrani są bardziej oficjalnie, garniturki, koszulki w kratę i dżinsy (wersja pseudolight), w rękach trzymają teczki a ich skrępowanie odstrasza potencjalne osoby, które chciałyby usiąść obok. Autobus z przeważającymi pasażerami tego typu jest mało ciekawy, a wręcz nie zdatny do jeżdżenia autobusem. Proponuję w takim przypadku zmienić szybko linię lub mieć nadzieję na nowych pasażerów, którzy wniosą do tego miejsca trochę życia.


Rozmowy autobusowe skupiają się na ogólnym życiu. Młodsze pokolenie rozmawia o imprezach, najebkach, klasówkach, nauczycielach. W rozmowach wyróżniają się studenci, których w Krakowie jest całkiem sporo. Rozmowy ściśle tematyczne w zależności od kierunku, lub humanistyczne rozmówki na temat życia, książek, filmów, teatrów. Oni też (bardziej ci humanistyczni), przywdziejają groteskowe stroje, a na ich głowach często zauważyć można kapelusze.

Podczas mojej podróży autobusem przez miasto staram się nic nie robić a "jechać autobusem". Patrzę w okno, słyszę otaczające mnie rozmowy, zauważam nowych pasażerów i wyczuwam zapachy podrabianych marek perfum. Jestem w autobusie i jadę autobusem wraz z całą zawartością jego i wraz z zmieniającym się krajobrazem za oknem. Jest to przyjemne, jak oglądanie filmu bez wymuszenia, swobodne i naturalne.

Jadąc autobusem spróbuj choć raz jechać autobusem. Zobacz też jak inni jadą autobusem. Jedyną przestrogą w jeździe autobusem, na którą chciałbym zwrócić uwagę, jest "podczas jechania autobusem" przepatrzenie własnego przystanku i dojechanie do końcowej pętli danej linii.

Oczywiście nie dyskryminując siebie sam zaliczam się do społeczeństwa (hmm chyba pseudolightem nie, tylko czerwonym muchomorem;)) i ciekaw jestem jak inne osoby jadące autobusem czują się w moim towarzystwie;)

wtorek, 19 sierpnia 2014

Piosenka drewnianych lalek | BEZ OGRÓDEK

Przedstawiam filmik, który składa się na część merytoryczną tegoż posta.
Oglądnij i posłuchaj do końca.




Nic dodać, nic ująć.