wtorek, 15 kwietnia 2014

Afera słoninowa czyli rodzinne potyczki w sprawie słoniny

Wczoraj przy wyjściu na miasto zostałem zatrzymany przez mamę w ostatniej chwili i otrzymałem polecenie zakupienia słoniny.

"Tata lubi smalec, to kup słoninę to się przetopi."


słonina pokrojona przygotowana do smażenia
Udałem się na miasto, ale wciąż w mojej głowie siedziała słonina, obmyśliwałem plan miejsca zakupu tego produktu i powtarzałem sobie w myślach 1kg słoniny by nie zawalić z nieprawidłową wagą. Na pierwszej potyczce w zakupie stanęła biedronka. Niestety od kilku lat box kiełbasiano-mięsny nie istnieje. Nie zmartwiłem się tym zbytnio, na dalszej drodze będzie zaprzyjaźniony sklep z wyrobami własnymi i tam wybiorę odpowiednią słoninę.

W sklepie dostałem lekkiej paliptacji serca, gdyż słoniny nie ma. Nie za bardzo jest gdzie kupić a smalec by się sprzydało zrobić. Zrobie jeszcze rundkę po mieście to podrodze coś wpadnie. Tak też uczyniłem i po ok. 15 minutach lekkiego marszu wstąpiłem do spożywczaka z wyodrębnioną lodówką z mięsem a słonina zajmowała tam poczytne miejsce. Szybki zakup, uśmiech na twarzy i powrót do domu. Wracam z tarczą a nie na tarczy.

Po zapomnieniu sprawy słoninowej siedząc przy komputerze niespodziewanie zostałem zaatakowany słoniną. Okazało się, że słonina jest za chuda, nie nadaje się na szpeka, a surowe przymiarki smakowe nie wchodzą w grę. Otrzymałem instrukcję jakby następny raz wyszła sprawa jaką słoninę kupić.

Happy End. Słonina jednak  dała się pokroić, a temperatura patelni dopełniła dzieła. Troszkę cebulki, pakunek do słoika, zimne miejsce w lodówce i po 2 godzinkach spożywałem kromkę chleba z smalcem zrobionym z słoniny , tej słoniny z afery słoninowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz